Dziś nawet były atrakcje, a jak to zwykle w życiu bywa, to leżę tu bez ruchu godzinami, a jak co do czego, to wszystko dzieje się w ciągu godziny 😀
Odwiedziła mnie po drodze przyjaciółka (ta, co jako jedyna się cieszyła, że będzie miała mnie bliżej, a finalnie widujemy się tak samo rzadko jak wcześniej notorycznie obiecując sobie, że to się zmieni), a dosłownie pół godziny później zapukała fryzjerka, którą miałam umówioną jeszcze za czasów, gdy moja „delegacja” do Gdańska była ładnie zaplanowana na przyszły tydzień, bo wizyta klientów itp itd. Oczywiście wszystkie plany w łeb…
A z tego wszystkiego mam tylko zdjęcie mojego obecnego ulubionego sprzętu. Jestem gdzieś w połowie trzeciej książki, choć i tak jakoś czytam mniej niż bym mogła…