Ostatnie śrubki (choć jak się potem okazało nie do końca ;-)) zostały wkręcone, lamki świecą, jest ogólna fajność pomieszczenia kąpielowego, zatem poszliśmy na obiecany sobie ramen. Taka nawet jakby randka to była 😉
W sumie ciekawie, bo w tej knajpie to zawsze było tłoczno, czasem trzeba było czekać na stolik, ostatnio siedzieliśmy na stołkach barowych, a teraz była jedna osoba oprócz nas. I kolejna para przyszła jak wychodziliśmy. Fajnie, cicho… 🙂
Wspominałam, że uwielbiam azjatyckie jedzenie? Jeżeli nie – to uwielbiam :>
Przeszliśmy się jeszcze trochę po mieście – i trochę już czuć jesień. Niby jeszcze ciepło, niby ładnie, ale jakoś tak… no lato się kończy.