Nie rozumiem, dlaczego robi nam się ciemno po 18:00 (tak, wiem, że niedługo się będę cieszyć, że DOPIERO po 18…) jak w Azji, ale nie jest tak ciepło… 😉
Taki tam dzień… wstać (o rany, jakie to było wyjątkowo ciężkie tym razem), praca, obiad, zakupy… i w sumie dzień się skończył.
Dobrze, że zrobiłam tę fotę czekając aż M. po mnie podjedzie (mamy taki układ, że kto nie prowadzi, ten odprowadza wózek), bo potem to już w ogóle nie było tematu…