Daily · 18.05.2024

Canon EOS RP RF 35/1.8 @35mm 1/60s f/5.6 ISO 2500

18.05.2024

Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z M. i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

No i słowo się rzekło 🙂

Gdy zaczynaliśmy ze sobą rozmawiać na samym początku, to nigdy bym nie sądziła, że to się tak skończy. Bo przecież mieszkamy za daleko i w ogóle, inne światy.

A jednak okazało się, że te nasze światy są niewyobrażalnie kompatybilne, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły nam, że mamy być razem (to niebo nawet wstrzymało zapowiadane ulewy na ślubny weekend i puściło je dopiero gdy goście wyjechali ;-)).

No i tak wyszło, że od dziś jestem Martą Kluką.

A tak to opisałam na fejsbuczku w tym dniu:

Chyba bym nie była sobą, jakbym nie napisała jakichś myśli w tym dniu. A ja lubię być sobą :>
Nadszedł ten dzień, gdy będąc sobą, stałam się kimś innym. Marta Kluka. Ładnie brzmi, co nie? 😉 Zaczynam nowe życie jako żona, i nawet w pewnym sensie jako matka (takie odchowane dzieciaki „na gotowe” to nie jest głupie rozwiązanie =)).
Długo czekałam na „Tego Jedynego”. Długo uczyłam się, czym jest miłość, głównie doświadczając tego, czym ona nie jest. Miałam to szczęście, że trafiłam na cudownych ludzi, którzy wspomogli mnie w odkrywaniu siebie (i mam nadzieję, że wiecie, że to o was ❤).
Bo w tych całych relacjach myk jest taki, że nigdy relacja z drugim człowiekiem nie będzie lepsza niż ta, którą mamy sami z sobą. I drugi myk taki, że te relacje przychodzą w momentach, gdy nasze singlowe życie zaczyna być idealne i zaczynamy twierdzić, że wybitnie akurat teraz nikogo nie potrzebujemy.
Ale największym mykiem w tym wszystkim jest, by się nie bać. „Nie wolno się bać, strach zabija duszę”. Jeżeli motorem naszego działania jest strach – o cokolwiek – czy o to, że już na zawsze zostaniemy sami, ze nie trafi się nikt lepszy, że się starzejemy – to nic z tego nie będzie. Trafimy tylko jeszcze raz tam, gdzie już byliśmy, w większości przypadków po to, żeby w końcu porządnie odrobić nasze lekcje.
I wygląda na to, że my swoje odrobiliśmy. Przez te ponad/prawie 40 lat można trochę przeżyć – zarówno w pozytywnym jak i mniej tego słowa znaczeniu. Przeżyliśmy i sporo się nauczyliśmy.
I w końcu, przypadkiem, po prostu, trafiliśmy tam, gdzie jest dobrze.
Dla mnie to oznacza totalnie nowe życie – na drugim końcu kraju, pod innym nazwiskiem. Może mogłoby być prościej, ale jakby było za prosto to by było za łatwo. A ja znam siebie na tyle, że lepiej działam jak są wyzwania. Mam nawet pewne podejrzenia, że gdyby Mirek mieszkał w bloku obok to mogłoby nie pyknąć 😉
Nie powiem, że się nie bałam. Bosz, przecież to było totalnie nierozsądne, nielogiczne, nieekonomiczne i w ogóle. Ale było przeznaczenie, były znaki, było wszystko, co powinno być, gdy patrzy się sercem. To jest tak proste i tak cholernie trudne zarazem.
I tak.. słowo się rzekło (: Kocham tego faceta i jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Ze sobą samą, z tym gdzie jestem, z tym, gdzie zamierzam być. I z kimś tu obok. Z tym, gdzie zamierzamy być.
To wydaje się ciągle niemożliwe.
A jest tak po prostu.

PS. Ta strona miała mieć debiut idelanie w dniu ślubu, ale nie ogarnęłam. Ale i tak chciałam, żeby to był pierwszy wpis z kategorii daily.

0