Piąteczek… Dobrnęliśmy do końca tygodnia.
W sumie cieszę się, że zrobiłam tę fotę, prawie zdążając na fajne światło na koniec ulewy, bo potem już było wszystko.
Jak skończyłam pracę to M. już był po poprawkach sufitowych i przeszliśmy do kolejnego etapu akcji „akwarium”. Docelowe stanęło już w finalnym miejscu. Czy ja wspominałam, że mój mąż – jak się okazuje – potrafi wyspawać szafkę pod takie akwarium?
Zostawiłam go z całym dobrodziejstwem akwariowego inwentarza i pojechałam na zakupy. Wróciłam, odrobiłam się z daily i jest 22:30. Jak żyć?… 😉