Przyjechałam do Gdańska właściwie specjalnie na doroczną imprezę firmową. Tym razem była na stoczni, fajne widoki były z okna 🙂
Impreza też fajna, choć trochę czuję ostatnie wybryki remontowe i nie ma takiej kondycji jak jeszcze parę lat temu. Pomimo, że tematem przewodnim było disco 80 i można było na luzaku w legginsach i tenisówkach 😀 Nie wiem jakbym umierała, gdyby gdzieś tam po drodze były obcasy 😉
A w ogóle byłam w ciągu 3 dni kalendarzowych w mieszkaniu i nie widziałam żadnego zachodu słońca, choć w sumie wyglądały na ładne. Ale przynajmniej taki poranek…