Może i nie mogę w dowolnej chwili wyjść z domu i 20 minut później być na plaży, ale za to mogę w dowolnej chwili wyjechać z domu i za 1,5h być w górach 🙂
A czasem to nawet muszę, chociażby po to, żeby spotkać swój samochód z jego letnimi kołami.
Tym razem pojechaliśmy na dwa samochody – bo były 2 zestawy kół (z samochodów męża i teścia) oraz wspomniana dzień wcześniej kanapa. Trochę się bałam, czy dam radę tyle za kółkiem – a raczej na pedałach. Ale kawałek trasy można było na tempomacie i finalnie – choć z lekkim dyskomfortem – to dałam radę tam i z powrotem bez zbytnich dolegliwości.
W sumie tak z dnia na dzień z tą moją nogą jest lepiej. Jeszcze mąż mnie umówił do swojej koleżanki rehabilitantki. Trochę szkoda, że mniej więcej wiem, co mnie czeka i jak będzie fajnie bolało… 😉
Bosz.. dawno nie miałam takich aktywnych świąt. Ale cieszę się, że uruchomiliśmy tę blokadę maszyny losującej 😉 I mam nadzieję, że wylosuje nam się tu fajne miejsce do życia na końcu tych wszystkich zawirowań…
PS. Szkoda, że nie można oddać tego momentu, gdy się wysiada tam w górach z samochodu. Zapach powietrza jest niesamowity. Aż szkoda było wracać do domu…