I kolejne 550km na północ pyknięte… Nawet udało mi się dojechać przed ciszą nocną, co w przypadku turlania wózka z bagażami jest dość istotne dla grzecznej dziewczynki, która gdzieś tam we mnie mieszka 😉
Lubię ten widok. Trochę żałuję, że to nie był zachód słońca, ale teraz zachody słońca są zaraz po lunchu i trochę ciężko byłoby na niego zdążyć 😉 Chyba zresztą z Katowic wyjeżdżałam już w okolicach zmierzchu…