Wczoraj zapomniałam zrobić zdjęcie, to dziś stwierdziłam, że na wszelki zrobię je z samego rana.
I to było dobre posunięcie 😉
Co prawda po drodze był bardzo fotogeniczny ramen autorstwa mojego męża, a nie miałam przy sobie aparatu, a jak człowiek dostaje miskę takiego jedzenia to przestaje myśleć o czymkolwiek innym 😉
A co do stron… dorzuciłam sobie taśmy washi. Fajnie to wygląda z taką „ramką”. Co prawda zeszyt się robi dużo grubszy i trochę czuć różnice grubości na skraju kartek, ale 😉 Fajnie się tak czasem pobawić rzeczami, których nie miało się w dzieciństwie.
Jak tak teraz patrzę, jak niewielką wartość mają naklejki… bosz, ja chyba to teraz mam jeszcze jakąś resztkę naklejek korkowych, których mi było „szkoda”, bo gdzieś tam upolowane relatywnie drogo i „takich już nie będzie”. A teraz? Wszędzie, jakiekolwiek sobie tylko można zamarzyć, i za grosze. Tylko ciągle ciężko się pozbyć tego starego „szkoda używać”… ale walczę 😉