Pomimo że nie wróciłam jakoś bardzo późno z tej imprezy, to jednak też nie wstałam wcześnie 😉 Przynajmniej nie tak wcześnie jakbym chciała.
Coś tam ogarnać, popakować, posprawdzać, posprzątać… i znowu w drogę. Nie powiem – nabyłam się w tych ścianach, że hej 😉
Ale przynajmniej udało mi się jeszcze odwiedzić rodziców i drzewo. Podobno reszta drogi dalej jest wykarczowana i ją poszerzają, coś jest mowa o asfalcie. I o ile sam asfalt przy rodzicowym domku byłby zbawienny od kurzu, to asfalt zamiast mojego drzewa byłby smutny…