Drugie podejście do Lego, które dostałam od przyjaciółki na urodziny.
W sumie właśnie się zorientowałam, że pierwsze tu nie trafiło 😀 Oczywiście na początek ułożyłam gołębia (tzw. „sraka”, od śladów na balkonie ;-)). A teraz weekend z dziećmi, młoda chciała kotka, więc jest kotek. Jeszcze można ułożyć pieska, ale nie wiem co by mogło mnie do tego zmotywować.
Chyba już tu wspominałam, że jestem zachwycona tym, jakie są teraz klocki. Po gołębiu zostało sporo luźnych, więc sobie tam coś potworzyłam, zupełnie inna bajka niż za czasów, gdy gładki klocek to był luksus, i istniały one tylko w wersji prostokątnej. Przynajmniej w tych zestawach, które mieliśmy. A teraz… no zupełnie inna zabawa 🙂