W sumie to pojechaliśmy bardziej wymienić M. okularki do pływania w Decathlonie, ale jakoś zawiało nas – chyba z przyzwyczajenia – do Leroya 😉
W sumie to nie pamiętam co planowaliśmy kupić, w każdym razie wyszliśmy jeszcze z lustrem powiększającym, które to wygenerowało jeszcze 2 wkręty w kafelkach, o których to pisałam tu we wpisie sprzed dwóch dni (nie żebym tego też nie pisała z konkretnej perspektywy czasowej i dlatego nie do końca pamiętała o co tak naprawdę chodziło z tym sklepem :D)
Czasami w ogóle w tym całym daily mam momenty jak tego dnia – że tak naprawdę nie wiadomo co zostawić. Ani nic ładnego, ani znaczącego. Tu mi się jakoś forma i kolory spodobały, zrobiłam to zdjęcie spontanicznie, a jak zdjęcie robione jest spontanicznie „bo coś tak mówi, żeby zrobić”, to najczęściej wychodzi z tego coś w miarę fajnego.
A w telefonie z tego dnia nie mam praktycznie żadnego zdjęcia.
Nie wiem jak to się dzieje, ale czasem tak jest. Zwykle jednak te parę zdjęć strzelam. Są jednak takie, które zioną pustką. To taki mój koszmar – że znowu któregoś dnia zapomnę o focie…