Daily · 14.10.2024

Canon EOS RP RF 35/1.8 @35mm 1/60s f/5.6 ISO 2500

14.10.2024

Chyba najfajniejsze we wszystkich urlopach i podróżach jest ich planowanie 🙂

W sumie wymyśliliśmy tę wycieczkę nie mając jeszcze konkretnego pomysłu na to, co chcemy zrobić. Oprócz tego, że przyjemnie spędzić czas razem i przywieźć trochę zdjęć. M. zawsze marzył o Japonii, kraj nie wyklucza za długo z oddawania krwi, mój pracodawca tam lata… no wszystko się zgadzało 🙂

Termin wyszedł trochę przypadkowo drogą eliminacji czasu, gdy lecieć nie mogliśmy. I przypadkowo się okazało, że akurat wtedy w Tokio jest Pen Show. W sensie takie targi dla maniaków artykułów piśmienniczych, z tonami piór, atramentów i notesów. I wszelkich innych gadżetów. 2 piętra, jakieś 100 stoisk chyba… Więc chyba wiem, co jeszcze przywiozę oprócz tych zdjeć.

Potem się okazało, że tam tez mają Halloween. I to do takiego stopnia, że zostało zakazane przez burmistrza, bo były za duże rozróby 😉 Także w tym roku będzie wydarzenie z prohibicją od 17 w górę 😉 Ale coś czuję, że zdjęcia mogą być ciekawe…

Długo się nie umiałam zebrać do ogarnięcia co i jak w tym Tokio. Trochę odblokowało mnie zapytanie na fb znajomych, poszło parę konkretnych informacji, potem pogadałam z copilotem, który naprowadził na kolejne źródła informacji… i tak siatka (i ilość pinesek na mapie) zaczęła się zagęszczać.

To jest w ogóle niesamowite… czy kliki w aplikacji i mamy nocleg, firmowa apka pozwala mi dokładnie zobaczyć status lotu, google maps pokazuje wszystko włącznie ze street view. Kolejna apka zapewni mi internet na miejscu za całkiem spoko cenę, karty wielowalutowe zapewnią możliwość płacenia bez wizyty w kantorze… Przecież jeszcze z 10 lat temu to wyglądało zupełnie inaczej.

A teraz… świat się robi jakiś taki mały.

Z jednej strony to super fajnie, że jadąc gdzieś z dużym prawdopodobieństwem mam w swojej bańce osoby, które już tam były i mogą coś podpowiedzieć. A jak nie w bańce to jest zatrzęsienie stron z poradnikami. Podróżowanie – choć nadal nie każdego na to stać – stało się dość powszechne i przynajmniej technologicznie dostępne. No i jak ktoś wykombinuje to da się po względnej taniości, a przynajmniej nie drożej niż taki sam urlop nad polskim morzem 😉

A z drugiej… Jak już się jedzie na ten koniec świata to mało co zapiera dech w piersiach. Przynajmniej ja tak mam – że jak już się opatrzyło te wszystkie cuda na milionach zdjęć, pojechanie gdzieś nie jest „wyjątkowe” i „once in the lifetime” ani nie wymaga specjalnych przygotowań i wyrzeczeń, to trochę mniej emocji to wszystko wzbudza.

Aktualnie najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że mam z kim latać po tym świecie. Przy poprzednich wyjazdach często zaczynałam planowanie od tego z kim. Często były to losowe osoby, które akurat mogły albo też nie miały z kim jechać. Teraz odpowiedź na „z kim” jest oczywista, pozostaje tylko pytanie gdzie i kiedy. No i względnie za co, choć tak jak w pewnej scenie z „Nigdy w życiu” dalej twierdzę, że pieniądze zawsze się dają skombinować 😉

Hmm… w Peru jeszcze mnie nie było… 😉

0